Nowy-stary album, czyli mieszania ciąg dalszy. Albo sentymentalnej podróży z Christą 😉 Po Obłędzie dostaliśmy Łamignata. Sytuacja staje się bardziej klarowna. Mamy cztery historyjki stworzone przez Kura/ Kiełbusa, Kura/ Bednarczyka, Samojlika i znowu Kura/ Kiełbusa.
Album jest bardziej spójny niż pierwsza próba powrotu „Kajkoszy” i czyta się przyjemnie ale…jak zwykle pojawiają się ale, podobne do tych z pierwszego. Nadal podtrzymuję opinię, że komiks duetu Kiełbus/ Janicz byłby strzałem w dziesiątkę, dużo, dużo dalej – Kiełbus/ Kur albo…Samojlik.
Pierwsza historia Zbójcerze. Słoń a sprawa zbójcerska jest lekko przegadana i za krótka. Graficznie, bez zastrzeżeń. Ten styl, chyba najbliższy Chriście, z pewnością da się lubić i może się podobać.
Metalizowana grafika i gruba kreska dają radę, chociaż nie każdemu będą pasować, podobnie jak font w dymkach. Historia byłaby ciekawsza gdyby nie elementy uwspółcześniające, kojarzące się z ostatnim albumem Christy, Mirmił w opałach.
Dalej mamy Łamignata Straszliwego, który narracyjnie jest znacznie ciekawszy (też Kur!) ale graficznie, cóż, taka grafika średnio pasuje do tego, co znamy „pulchnej, okrągłej i sympatycznej kreski.” Napięcie narasta! Samojlik wizualnie jest przyjemny ale podobnie jak Bednarczyk nie pasuje do mojej wizji nowego Kajka i Kokosza. Jednocześnie, jest to najweselsza historyjka – warto się nad tym zastanowić przy następnym „badaniu” rynku komiksowego. Ostatnia, Mirmił i Wojmił. Pojedynek, pełnymi garściami czerpie z Christy, mrugnięć okiem i nawiązań jest tutaj najwięcej. Ale narracyjnie, zapychacz.
Na marginesie, okładka powinna być narysowana przez Kiełbusa z klasycznym motywem od Christy, wrzuconym na boku, nie tak jak teraz. Rozumiem względy marketingowe ale Kiełbus już się dobrze kojarzy, więc nie ma sensu go ograniczać.
Podsumowując, dziwię się (jak wielu komentatorów), że Egmont nadal „testuje” wytrzymałość fanów zamiast wydać duży album z jednym duetem autorów (lub dwoma). Obawiam się, że trzecia próba niekoniecznie da się tak dobrze sprzedać, jeśli nadal będziemy dostawać fragmenciki. Przy pierwszym albumie dużo było pobłażliwości, przy kolejnych, wątpię, żeby sam sentyment zdecydował o nabyciu czy lekturze komiksu.