Najpierw rzec wypada słów kilka o ilustracjach, zarówno głównej jak i tych w książce. Dobrze oddają klimat narracji a okładkowa idealnie wpasowuje się w moje wyobrażenia miejsca, gdzie przyszło działać naszym, hm…postaciom, wcale nie chciałem napisać rzezimieszkom!
Nie wiem czy wyszło przypadkiem, czy też autor świadomie rozpisał dialogi ale postacie (np. główne: Mietkin, Jusupow, Rybin, Abaszyn), które z założenia średnio powinny budzić sympatię, są wbrew pozorom nader ludzkie i dają się zrozumieć (niekoniecznie polubić!).
Co do samej akcji – początek książki powoli ale konsekwentnie zmierza do wielkiego bum i tak właśnie się dzieje, wchodzą klimaty okołohorrorowate (robi się gęsto i mroczno) a akcja przyśpiesza (zwalniając nieco w części drugiej i ponownie przyśpieszając). Autor serwuje nam narrację przeskakującą, która zadziwiająco dobrze się sprawdza.
Opisy są bardzo plastyczne i samo „rysowanie” otoczenia jest wielkim atutem „Wedle zasług.” Książka (również zastanawiam się czy zamierzony efekt…) mająca być czytadłem, wcale takim zwykłym czytadłem nie jest. Oczywiście, nie ma mowy o filozoficznych rozważaniach o ciężkim życiu i biednych mutantach skazanych na zagładę lub o zasadności wyborów tudzież predestynacji ale…czytając, jesteśmy zmuszeni do myślenia. Dodatkowo, mutanty (czuję, że zwierzowisko się rozrośnie) i…Pilipiuk*, sprawiają, że wciągnąłem się do reszty. Nawet pies podgryzający kostki nie mógł naruszyć mego spokoju. Do kompletu brakowało jeszcze klimatycznej muzyki 😉
Były zalety: akcja, plastyczne opisy, budowanie nastroju, język; czas na wady: to, co jednocześnie jest zaletą – drobiazgowość opisu, w wielu miejscach staje się wadą. Zmuszeni do myślenia (wiem, że to skandal!) oczekujemy odruchowo więcej „ekszynu”, który pojawia się później. Jako fan szkoły minimalistycznej za wadę uważam także zbyt dużą liczbę dialogów. No ale niech te wady nie przesłonią wam niewątpliwych plusów „Wedle zasług”, która z pewnością ma szansę rozwinąć się w porządną sagę a autor – mam nadzieję, że się nie obrazi – zasługuje na słowa uznania za porządny kawał, twardej, męskiej lektury i chętnie widziałbym go w innych gatunkach fantastycznych (powaga). No właśnie, zabrakło baby 😉 Ale pewnie w drugim tomie się pojawi!
Mocne 4 na 6, co jak na debiut jest bardzo dobrze rokującą na przyszłość oceną.
——- Dlaczego Pilipiuk? Tak miałem skojarzenia przez początkowe kilkadziesiąt stron „Wedle zasług.” Może przez ironię albo opis?
Pokusił bym się o stwierdzenie iż aby przestać myśleć podczas czytania, wymagana jest znajomość jako taka uniwersum na jakim książka się opiera. Co za tym idzie można odnieść wrażenie iż książka jest skierowana do konkretnej grupy zapaleńców. Chociaż by z braku dłuuuugiego wstępu tłumaczącego zasady uniwersum. Pozdrawiam.
Też w końcu przeczytałem i w paru zdaniach podzielę się swoją opinią. Jest to całkiem niezła książka, „czytadło” jak to zwykł określać Paweł. Na plus zdecydowanie dialogi i kreacja postaci, są niejednoznaczne i wielowymiarowe, brakuje trochę tylko pogłębionej motywacji (w zasadzie tylko zemsta, no ale tytuł zobowiązuje). Podobały mi się też opisy tak przyrody, jak i samej Zony – łatwo wczuć się w jej brudny i skażony klimat. Nie przekonał mnie tylko sam powód dziwności Zony, no ale to kwestia chyba indywidualna, jeden to kupi – inny nie. Doceniam jednak samą próbę wskazania genezy 🙂 Czytało się szybko i przyjemnie, było sporo akcji – dobra lektura na jesienny wieczór!