Dzisiaj witamy w Klubie Andrzeja W. Sawickiego, autora niebanalnych powieści, głęboko zanurzonych w naszej historii. Jeśli jeszcze nic nie czytaliście, polecam nadrobić zaległości, szczególnie, że dobrego steampunku nigdy nie jest za dużo 😉
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/116186/nadzieja-czerwona-jak-snieg
Para buch, koła w ruch czyli…co lepsze, steampunk czy historie alternatywne?
Nie ma co dzielić gatunków fantastyki na lepsze i gorsze, najlepiej w ogóle nie przejmować się kategoriami i dowolnie mieszać je ze sobą. Fantastyka daje autorowi nieograniczone możliwości, właściwie ograniczone jedynie jego wyobraźnią, po co zatem zamykać się w jednej konkretnej kategorii? Jako autor lubię wrzucać elementy charakterystyczne dla jednego gatunku do czegoś wydawałoby się nie pasującego. Tak powstała „Nadzieja czerwona jak śnieg” – komiksowi mutanci w XIX-wiecznej Polsce (mix stylistyki Marvela z retro-bitewniakiem z czasów Orzeszkowej), czy „Smocze koncerze” – obcy z kosmosu walczący z XVII-wiecznymi szlachciurami (hard sf w klimatach sienkiewiczowskich). „Aposiopesis” to z kolei humoreska łącząca steampunk z fantastyką historyczną. Można tak mieszać i eksperymentować w nieskończoność, ważne by czytelnicy się dobrze potem bawili.
Książki, które ukształtowały mnie przewrotnie albo zmusiły do zastanowienia: co jest w tym chłamie, że ludzie czytają a w sumie ja mógłbym napisać lepiej ?
Chłam? Lem, Tolkien, Sapkowski, Asimov, Herbert, Zelazny, Le Guin – co się nie zabrałem za czytanie któregoś z autorów, to ziewałem z nudów albo irytowałem się ich mądraliństwem. Trzeba to napisać lepiej!
Żartuję, nigdy nie było we mnie pychy na tyle wielkiej, by poprawiać jakiegokolwiek autora, nawet twórcę niezbyt udanych dzieł. Nie inspirowałem się negatywnie, zawsze szukam pozytywów i staram się inspirować w oparciu o podziw nad stylem, czy pomysłami w czytanej książce.
Jakie ma Pan plany wydawnicze na najbliższe miesiące?
Skończyłem kolejną powieść steampunkową, tym razem pisaną na poważnie. Będzie to historia w dużym stopniu batalistyczna, dziejąca się podczas wielkiej wojny. Być może zostanie wydana w przyszłym roku, zobaczymy co na to wydawca.
W dobie dość wąskich specjalizacji nie korci Pana napisanie kryminału albo powieści z małym, sentymentalnym polskim dworkiem w tle? Ewentualnie coś na pograniczu B. Cartland z N. Roberts?
Nie tylko korciło, ale ja takie powieści napisałem, a nawet wydałem tyle, że pod kobiecym pseudonimem. W dodatku piszę kolejne. Nic więcej powiedzieć nie mogę
Pamiętam, że z wypiekami czytałem Nadzieję czerwoną jak śnieg i dość przypadkowo, chyba dzięki Sławkowi Nieściurowi, zauważyłem, że wyszła kontynuacja…Jak zareklamowałby Pan swoje książki, aby zachęcić czytelników lub zniechęcić?
Nigdy nie byłem dobry w akcjach promocyjnych, uważam, że działką autora jest napisanie powieści, resztą powinien zajmować się wydawca. Ze swojej strony staram się utrzymywać kontakt z czytelnikami, jeśli trzeba spotykam się z nimi na konwentach, czy targach, ale i tam raczej opowiadam o książkach, a nie je reklamuję. Wiem, że to niedzisiejsza postawa i współczesny autor powinien się zachowywać jak handlarz tandetą na jarmarku, nawet wydawcy zaczynają tego oczekiwać, co szczerze mówiąc mam w nosie (a nos mam imponujących rozmiarów, wiele się w nim jeszcze zmieści).
Aposiopesis (http://kmfsagitta.pl/2015/10/13/aposiopesis/) jest zręcznie napisanym steampunkowym czytadłem a Smocze koncerze?
„Smocze koncerze” to mieszanka fantastyki historycznej, czyli osadzonej w autentycznych realiach i używającej prawdziwych wydarzeń i postaci, z bitewnym hard sf o inwazji obcej cywilizacji. Starałem się ją pisać na poważnie, ale tematyka siłą rzeczy wymagała przymknięcia oka. Zastanawiam się w niej jak poradziliby sobie kolesie typu pana Wołodyjowskiego z wrogo nastawionymi kosmitami. Jednym słowem: husaria kontra obcy.
Siódme pytanie musi dotyczyć „mistrzów”, czy istnieją pisarze, ich dzieła, które uważa Pan za klasykę klasyki, creme de la creme i w ogóle, cud, miód i orzeszki (nie muszą być fantastyczne)?
Cała masa i ten panteon wielkich twórców ciągle się u mnie zmienia. Wymienianie nie ma sensu. Czym więcej czytam, tym więcej mistrzów odkrywam, tego samego każdemu życzę.
Co w fachu pisarza jest najmocniejszym atutem przetargowym, pytam z ciekawości, ponieważ sporo osób zastanawia się jak zaistnieć literacko?
Wszyscy wiemy, że zaistnieć jest naprawdę trudno i debiutant musi mieć naprawdę mocnego asa w rękawie, by opublikować dzieło u przyzwoitego wydawcy. Ja postawiłem na oryginalność i dynamikę. Podsumowując, moim zdaniem należy napisać powieść, jakiej jeszcze nie było na rynku i którą się dobrze czyta. Proste? Wiem, że łatwo powiedzieć, ale trudno mi poradzić coś więcej. Jestem chyba trochę grafomanem, lubię pisać i to, że ktoś to czyta i mu się podoba, to dla mnie największy atut.
Kogo z postaci polskiej historii uważa Pan za niedocenianego i zapomnianego? – poruszamy się oczywiście w epoce pracy u podstaw po powstaniu styczniowym, do, powiedzmy Wielkiej Wojny.
Ciągle się natykam na zapomnianych bohaterów, mamy takich na pęczki i nie tylko chodzi mi o żołnierzy. We wskazanym okresie natrafiłem na kilka fajnych dziewczyn – dr Annę Tomaszewicz (pierwszą Polkę z tytułem doktora medycyny), Cecylię Śniegocką (nauczycielkę, organizatorkę tajnego nauczania), czy Bibiannę Moraczewską (pisarkę, działaczkę niepodległościową). Każda z tych postaci jest ciekawa i każda zapomniana. Może kiedyś to zmienię.
Polska fantastyka. Stan, perspektywy, nadzieje, młode wilczki, fandom. Słów kilka.
Nie jestem aktywnym działaczem fandomowym, ale z tego, co widzę z boku, to środowisko ma się chyba coraz lepiej. Rośnie w siłę, coraz więcej konwentów i rośnie liczba uczestników, tylko literatura powolnie i nieuchronnie schodzi na margines, ale to proces nieunikniony i postępujący od dawna. Fantastyka ma teraz wiele oblicz, a książki są tylko jedną z nich.
Co do młodych wilczków, to przygarnęło je wydawnictwo Genius Creations i wydaje mi się, że z tej stajni wywodzić się będzie przyszła pisarska ekstraklasa. Trzymam za nich kciuki.
Dziękujemy za poświęcony czas i mamy nadzieję, że po tym wywiadzie wzrośnie liczba czytelników, którzy docenią kunszt pisarski Andrzeja W. Sawickiego a samemu autorowi życzymy kolejnych udanych książek!
Czytam kontynuację Nadziei… czyli Furię błękitną jak ogień i jest bardzo dobrze!