Nadszedł wrzesień, Niemiły czas naszych dziejów. A poza tym…wakacje się skończyły a zatem na dobry początek, powitam Was katastrofą! 🙂 Zatopimy Japonię, a co! Jak szaleć to szaleć. Co prawda, w modzie są ostatnio kaldery albo kosmiczne kupy gruzu i niektórzy szykują się na koniec cywilizacji (być dobrym prepersem nie jest źle) albo chociaż koniec USA ale przecież Japonia także jest dobra. I Godzillę obudzą i będzie dziwnie. Chciałem dać parę słów o panu Komatsu ale wszędzie jest podany opis książki i niestety zdradzają, co będzie dalej – nie dam zatem. Będzie lepszy link:
https://nejimakidori89.wordpress.com/2014/09/03/sakyo-komatsu-zatoniecie-japonii/
Od razu mówię, to nie jest książka dla każdego. Jest mroczna, agresywna, zła. Ok, żartowałem. Książka przypomina bardziej notatki badacza (research zrobiony nieźle a nawet więcej niż nieźle), zapis z podróży lub obserwacje socjologiczne, dlatego czytelnik przyzwyczajony do ekszyn, mor ekszyn, jeszcze więcej ekszynu – będzie się nudził…Akcja toczy się leniwie, idzie, idzie aż do połowy książki.
Namiętni oglądacze National Geographic będą zachwyceni! Po połowie książki akcja przyśpiesza, rozkręca się, opisy stają się jednocześnie i suche i pełne życia. Zapachniało filmami katastroficznymi, megahiperprodukcjami? Słusznie. Widać na kim się wzorowali twórcy późniejszych hitów.
Ale sama katastrofa to tylko jeden problem – tragiczny bo wiele ofiar ale jednak…to nie wszystko! Jak się wali to się wali. Więcej nie napiszę i zachęcam do lektury. Dla mnie mimo różnych dłużyzn, jest jedną z lepszych w gatunku. A ostatnie sceny przypominają filmy o podboju kosmosu. Jest nadzieja!