Mroczne knieje, krasnoludzkie fortece, pełne tajemnic i sekretów prastare warownie, miejsca kultu, tajemnicza wyspa pełna grozy i miasto…serce Wybrzeża Mieczy – Wrota Baldura pełne intryg, zagadek, biedy i bogactwa. Wrota Baldura przyczyniły się do renesansu gatunku cRPG. Wraz z ich wydaniem głośno zrobiło się także o wydawcy Black Isle, świecie Zapomnianych Krain (Forgotten Realms) oraz grze fabularnej Dungeons and Dragons.
Historia zaczyna się w Candlekeep, gdzie bohater wraz ze swoim przybranym ojcem Gorionem musi umknąć przed zagrożeniem, o którym Gorion nie chce mówić. Jednakże w czasie drogi wpadają w pułapkę, Gorion ginie, a Ty, poszukiwaczu przygód jesteś zmuszony samemu rozwikłać zagadkę, kim jesteś, kim był tajemniczy człowiek, który zabił Goriona oraz powstrzymać wojnę na Wybrzeżu Mieczy, która może wybuchnąć z powodu małej ilości rud żelaza.
Tak pokrótce można skreślić początek przygody w bardzo otwartym świecie i może właśnie ten brak liniowości wpłynął na sukces Wrót Baldura. Cała przygoda na pierwszy rzut oka jest prosta – ot, znaleźć mordercę. Jednakże cała historia wraz z rozwojem fabuły komplikuje się: odkrywanie tego, kim tak naprawdę jest bohater, wciąga do tego stopnia, że człowiek zaczyna wczytywać się w księgi historii Faerunu. Mroczna, klimatyczna, z miłą dla ucha muzyką zmieniła świat komputerowych gier fabularnych. Sukces pierwszej części powtórzyła druga odsłona przygód na Wybrzeżu Mieczy, która opowiada jeszcze mroczniejszą historię. Na tym samym silniku powstała także ciepło przyjęta Icewind Dale, dziejąca się na mroźnej północy oraz gra Planescape Torment – majstersztyk gier cRPG, o którym w przyszłości napiszę.
Każda z tych gier wraz z wyjściem stawała się kultowa. Dzisiaj Wrota Baldura dla młodych pokoleń to legenda swojego gatunku. Gatunku, który przeżywa swój złoty okres. Dla kogoś, kto chce pograć w klasykę, zobaczyć skąd dzisiejsze pomysły w grach się wzięły a także dla ciekawych to obowiązkowa pozycja, do której zapraszam.
Baldur’s Gate to już klasyk, co tu dużo gadać. Jedynce brakowało tylko interakcji między postaciami, dołożono je właśnie w Planescape: Torment i drugim Baldurze – i stała się prawdziwa magia.
Dopowiem tylko – nie można pisząc o tej serii nie wspomnieć o przegenialnym dubbingu. Fakt, już wcześniej zatrudniano aktorów do niektórych produkcji (np. Janusza Gajosa), no ale kto sobie wyobraża granie w tę grę bez Fronczewskiego i jego „przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę”. Wiele kwestii wryło się głęboko w czaszkę i mimo, że gra już dawno nie uruchamiana, potrafię bezbłędnie odtworzyć (czasami nawet paszczą!) „Na młot Morradina”, bojowy okrzyk koboldów (i to ich „oooOOooooo” gdy giną :D) czy z drugiej kwestie Jana Jansena (nie mylić z golodonem!).
tak to prawda to chyba pierwsza produkcja w której tak wielu aktorów zostało zatrudnionych do dubbingu zresztą to nowe podejście do gatunku gier jakie właśnie zostało wniesione z BG moim zdaniem jest widoczne w innych grach gatunku ale także w naszej rodzimej produkcji Witcherze i trochę widać wzorowanie się na grach Black Isle i Interpleya przez CD .
heh zapomniałem kompletnie o tym denerwującym komentarzu z drużyna jak to wkurzało zawsze jak ktoś miał buty szybkości a reszta drużyny się wlokła można było temu zaradzić grając w BG przez lana tym sposobem na koniec gry dało rade mieć wszystkich statystyk po 25. chyba jedyną postacią jaka miała jakieś większe relacje w 1 to Edwin ale nie jestem pewny
swoją drogą można by zrobić drużynę w bg przez internet i razem popykać wieczorkami tak po 1,5 2 godziny w 1 i 2 ciekawe jakie doświadczenia byśmy wynieśli.